poniedziałek, 16 marca 2015

UTW

W trakcie zeszłotygodniowego wybiegania z moją rzeźnicką partnerką, Avą, ta zaczęła mi opowiadać o pomyśle, który zaświtał jej w głowie. 
Pomysł został zainspirowany Koroną Warszawy. Obiec Warszawę zaliczając pięć "szczytów": Kopę Cwila, Górkę Szczęśliwicką, Górkę Moczydłowską, Gnojną Górę i Kopiec Powstania Warszawskiego. Dystans - około 34 kilometrów. Kawał porządnego wybiegania.
Projekt przybrał nazwę Ultra Trejl de Warsowi.
W niedzielę o 9 rano u stóp Kopca Powstania Warszawskiego pojawiło się aż 17 osób. Część z nich planowało przebiec cały dystans, część osób zdecydowało się na fragment trasy.



1. Kopa Cwila

Ruszyliśmy w kierunku Ursynowa. Od razu zawiało "przygodą", bo na dzień dobry przedzieraliśmy się wzdłuż jakiś nieużytków i krzaczorów. Potem dobiegliśmy do ulicy i skierowaliśmy się w kierunku Dolinki Służewieckiej. 

fot. Jakub Abramczuk 100hrmax.pl


Podczas przelotu przez Dolinkę, mało brakowało, a jeden z kolegów przy próbie zrobienia zdjęcia, by zaliczył kąpiel w Potoku Służewieckim. Życie fotografa wymaga poświęceń :) 
Ósmy kilometr - przed nami wyrasta Kopa Cwila. Część panów podbiega z okrzykami "zupełnie jak na Caryńskiej!". Panowie mają za sobą Rzeźnika. Oceniam wzniesienie. Gul. Łatwo na Rzeźniku to nie będzie, oj nie będzie. Podbiegam i ja. Na górze tradycyjne pąpkinsowe pompki, szybkie fotki, parę łyków wody i lecimy dalej, bo wieje niemiłosiernie.



2. Górka Szczęśliwicka

Przecinamy ulicę Puławską i lecimy w kierunku części miasta zwanej Służewcem przemysłowym. Co to oznacza? Oznacza niestety pewien błąd w planowaniu urbanistycznym. Całe kwartały ulic zabudowane biurowcami, ani jednego bloku mieszkalnego. W weekend oznacza to bieg przez totalnie wymarłe ulice. Ani jednego samochodu, ani jednego człowieka. Nie musimy nawet zbiegać na chodnik - biegniemy środkiem ulicy. A dookoła szkło, beton. I cisza. 

Ulica Marynarska. Za moment wlecimy w świat biurowców.
fot. Mikołaj Kowalski- Barysznikow www.biegajsercem.blogspot.com


Znowu zaliczamy prawdziwy city trail. Osoby znające lepiej tą cześć miasta prowadzą między blokami, garażami. W końcu lecimy ścieżką wzdłuż torów kolejowych.

fot. Jakub Abramczuk 100hrmax.pl

Ulica Grójecka i między blokami wbiegamy na teren parku. Przed nami cel nr 2. 
My, w przeciwieństwie do Korony Warszawy nie mamy pozwoleń na zdobycie Górki Szczęśliwickiej od strony wyciągu narciarskiego (dla osób mniej zorientowanych w topografii Warszawy: tak, tak - w środku miasta działa wyciąg narciarski:). Zadowalamy się wariantem bocznym. 16 kilometrów za nami.

fot. Mikołaj Kowalski- Barysznikow
www.biegajsercem.blogspot.com



3. Górka Moczydło


Zbiegamy. Znów między blokami wydostajemy się  w okolice Dworca Zachodniego. Wydawało mi się, że te okolice jako tako znam - ale tylko mi się wydaje:) Znów koledzy prowadzą opłotkami, z dala od ruchliwej Alei Prymasa Tysiąclecia. To naprawdę Warszawa?

fot. Jakub Abramczuk 100hrmax.pl
Wylatujemy na Park Szymańskiego. To już rzut beretem od Moczydła. Jestem całkiem blisko domu, jakieś 3 kilometry. Ale to jeszcze nie czas na dom. Za nami niecałe 22 kilometry. 
Wreszcie Górka. Dobrze mi znana. Najpierw długo pod górkę. Nie strasznie stromo, ale łagodnie też nie. Gdy mięśnie zaczynają boleć, wypłaszcza się. Ale zanim człowiek odetchnie, wypłaszczenie się kończy i zaczyna się stromizna. Na szczyt wlatuje się na miękkich nogach. Na szczęście widok wynagradza wszytko.

fot. Jakub Abramczuk 100hrmax.pl




4. Gnojna Góra

Kierunek: Stare Miasto. Gnojna Góra to tak naprawdę skarpa u stóp Starówki. Swoją nazwę zawdzięcza śmieciom, z których została usypana przez osiemnastowiecznych mieszkańców. 
Ta część naszego biegu jest wybitnie miejska. biegniemy środkiem miasta, co i rusz zatrzymują nas światła. Wreszcie widać kolorowe kamienice i nasz cel. Może to i tylko skarpa, może niezbyt długa - ale podbieg masywny. Zaciskam zęby i starając się nie zwracać na moje pojękujące łydki, staram się robić coś, co od biedy można nazwać biegiem.

fot. Jakub Abramczuk 100hrmax.pl




5. Kopiec Powstania Warszawskiego

Dwadzieścia osiem kilometrów za nami. Daje się odczuć zmęczenie. Dodatkowo biegniemy wzdłuż Wisły - swoje dokłada wiatr. 

fot. Mikołaj Kowalski- Barysznikow
www.biegajserce.blogspot.com

Wisła to mosty, między innymi spalony Most Łazienkowski. Zadzieram głowę i szukam tej osławionej drewnianej technicznej kładki i...mocno się dziwię. Kładka kojarzy mi się z czymś wąskim. A tu okazuje się że drewniane dechy idą praktycznie przez całą szerokość mostu. No ładna mi "kładka"... Przestaję się dziwić, że pożar poczynił takie szkody. 
Innym uczestnikom dystans też daje się we znaki. Grupa zaczyna się rozciągać. Przestajemy tak bardzo pilnować trzymania się razem. To końcówka, każdy biegnie w swoim tempie. 
Już ulica Czerniakowska. Już skręt w Bartycką. Chwila odpoczynku w oczekiwaniu na resztę grupy. Jeszcze matka - organizatorka wyciąga z auta jakieś tajemnicze pudełko - i ruszamy dobić się na ostatnim podbiegu. 
Na szczyt wiodą schodki. Strasznie niewygodne do wbiegania. Na stawianie kroków co schodek są za niskie. Na bieganie co dwa - stopnie są za długie. W końcu wybieram metodę mieszaną: jedna noga wbiega na raz, druga na dwa. Potem zmiana rytmu na drugą nogę. Mięśnie palą. Heloł, właścicielko! Pracowałyśmy przez blisko 34 kilometry, może już wystarczy?
Koniec. Ava otwiera pudełko, w którym leżą równiutko poukładane piernikowe medale :)



Ha! No powiedzcie - czyż to nie najlepszy medal świata?
Ostatnie pamiątkowe fotki, obowiązkowe pompki, na szybko wymieniane wrażenia, uściski. Endorfiny budzą się do życia. Z bananami na twarzy schodzimy w dół.

Dziękuję wszystkim z którymi biegłam. Dzięki Ewa za świetny pomysł. Bieganie w mieście nie musi być nudne. To był fantastyczny dzień.


fot. Krasus
www.biecdalej.pl

fot. Mikołaj Kowalski- Barysznikow
ww.biegajsercem.blogspot.com






Pozostałe relacje:




2 komentarze:

  1. Oj kurde zmachaliśmy się chyba wszyscy, ale warto było. Fajnie podsumowałaś nasze UTW. Co człowiek to ciut inne wrażenia. A z tym Moczydłem to nie ściemniałaś - dało popalić i już wiem że przed Rzezią się tam pojawię na podbiegi na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam się zastanawiać czy nie za bardzo ględzę o tym Moczydle i czy nie za bardzo urosło w mojej głowie:)

      Usuń

Copyright © 2016 Matkabiega , Blogger